Brak czasu - fakt czy wymówka?
Najprostsza i najszybciej przychodząca mi do głowy odpowiedź, na większość zarzutów względem mojej osoby "to wszystko wina tego, że ja na nic nie mam czasu!".
Ile w tym jest prawdy?
Fakt czy też może genialna wymówka?
Ciężki i niedoceniany jest żywot gospodyń domowych, to rzecz bezsprzeczna.
Utarło się jednak od pokoleń, że kobieta która zajmuje się domem ma mnóstwo czasu i większość dnia nic nie robi.
Kto wymyślił taki stereotyp?
No oczywiście mężczyzna, pan i władca, jedyny żywiciel rodziny ble, ble, ble...
Mit, taki obraz faceta to mit!
Obecnie mamy równouprawnienie, samcem alfa w rodzinie coraz częściej jest kobieta i to ona zarabia na jej utrzymanie.
Przychodzi jednak taki okres w życiu większości kobiet, okres w którym praca schodzi na plan dalszy, okres w którym zaczyna liczyć się nowe życie.
Dziecko wywraca nasz świat do góry nogami.
Nagle z przebojowych i niezastąpionych bizneswoman stajemy się matkami.
Zaś po dokonaniu analizy, co lepsze dla naszego dziecka, większość z nas wybiera urlop macierzyński a co za tym idzie stajemy się, na krótszy lub dłuższy okres czasu, gospodyniami domowymi.
W tym właśnie okresie zauważyłam najdziwniejszą ironię losu, otóż po mimo "siedzenia w domu", ja nie mam na nic czasu!
Wcześniej pracowałam, często nawet po dwanaście godzin dziennie, ogarniałam dom, dwóch urwisów (szkoła, zadania domowe, załagadzanie nieustannych konfliktów), rachunki, sprawy urzędowe i jeszcze miałam czas na regularne wizyty u kosmetyczki, fryzjera, wyjścia ze znajomymi i zakupy!
Teraz, zakupy robię w biegu, stałam się samo wystarczalną kosmetyczką i fryzjerką, sprzątam i gotuję gdy inni śpią (bo ja nie sypiam a przynajmniej czuję się tak jak bym nie sypiała) o jakichkolwiek wyjściach mogę tylko pomarzyć, wszystko wokół mnie dzieje się za szybko, zdecydowanie za szybko.
Często pytana, dlaczego jeszcze nie ma obiadu, dlaczego pranie nie wyschło, dlaczego nie odebrałam poczty, dlaczego okna nie umyte, dlaczego kawa jest zimna, herbata nie słodka, łóżko nie pościelone, podłoga nie umyta itd. odpowiadam " bo nie mam czasu, na nic, zupełnie na nic", nawet ten post piszę usypiając córkę, na kolanach oczywiście.
Robiąc jednak rachunek sumienia, muszę przyznać, że brak czasu to jednak genialna wymówka.
Z wielu rzeczy zrezygnowałam, tak naprawdę, nie z braku czasu ale dlatego, że zmieniły się moje priorytety.
Owszem, są dni gdy przydało by się, aby doba miała, chociaż 28 godzin, aby sen nie był koniecznością a obiad i pranie robiły by się same.
I choć w chwili obecnej zmęczenie to moje drugie imię, nigdy ale to nigdy, nie zamieniła bym się z nikim na poprzednie życie.
Mam wszystko o czym marzyłam a to, że czasami brakiem czasu, usprawiedliwiam swoje małe lenistwa, nikomu przecież krzywdy nie wyrządzi.
A jak to jest u Was, moi drodzy czytelnicy?
Usprawiedliwiacie się czasem, a raczej jego brakiem?
Czy może jest podobnie jak w mim przypadku i brak czasu to również Wasza "genialna ale prawdziwa wymówka" ;)
Monika