Aborcja? Wiara? Dość, przestańcie nam na siłę narzucać swoje zdanie!



Czytając i słuchając co planuje rząd (lub inaczej niektóre środowiska polityczne) w sprawie polityki prorodzinnej, całkowitemu zakazowi aborcji oraz jak bardzo ingeruje w wolność wyznania a raczej chce zrobić z Polski kraj tylko jednego wyznania,  przypomniała mi się pewna sytuacja z czasów kiedy jeszcze chodziłam do technikum, byłam młoda, niedoświadczona i pewna swoich przekonań!!!

Lekce religii były a raczej powinny być odskocznią od zakuwania, wsparciem i pomocą dla młodych ludzi, którzy w wieku 17/18 lat stają przed pierwszymi ale jakże dla nich ważnymi wyborami. Powinny, bo u nas w szkole takie nie były, pamiętam jak dziś ciągłe klasówki, odpytywania, straszenie dwójami, tak, tak wtedy dwója to była najgorsza ocena! 

A raz w tygodniu była taka luźna lekcja na której na karteczkach, anonimowo mogliśmy zadać księdzu, bo uczył nas ksiądz i to do tego proboszcz, dowolne pytanie a on starał się odpowiadać na nie, prowadząc z nami luźną dyskusję.
Wiadomo, że młodość rządzi się swoimi prawami, często więc pytania były po prostu głupie a najczęściej dotyczyły seksu. Nie zadawaliśmy ich po to aby czegoś się dowiedzieć ale po to, by zobaczyć zmieszaną minę księdza i aby posłuchać jak mówi o rzeczach mu zupełnie obcych, przynajmniej wtedy tak myśleliśmy. Zdarzało się też jednak tak, że padały bardzo poważnie i ważne pytania. Chociaż minęło tyle lat, dokładnie pamiętam dwie takie dyskusje.


Pierwsza z nich dotyczyła innych wyznań, sekt i osób niewierzących. Była bardzo burzliwa, wręcz przerodziła się w kłótnię i to za moją sprawą. Siedziałam cicho do momentu gdy nie usłyszałam, że: Każda osoba która zadaje się, koleguje lub ma w rodzinie osoby nie wierzące, praktykujące inne wyznania lub nie daj Boże została wciągnięta do sekty, a utrzymuje z nią jakiekolwiek kontakty, powinna zostać ekskomunikowana i usunięta z kościoła katolickiego. Z racji tego, że wśród mojej rodziny i znajomych są osoby z innych wiar ale również ateiści, wstałam i zapytałam co mam teraz zrobić? Ksiądz bez zastanowienia kazał zerwać mi z nimi wszelkie kontakty, gdy powiedziałam, że tego nie zrobię, bo są to bardzo dobrzy ludzie i wielokrotnie mi pomogli, kazał mi wyjść z klasy, bo on nie będzie tolerował innowierców. Ja oczywiście nie wyszłam, zamiast tego wykrzyczałam mu w twarz, że nawet nasz papież Jan Paweł II dąży do pojednania religii, że ludziom pochłoniętym przez sekty trzeba pomagać a nie odwracać się od nich i że wygląda na to, że on ma się za mądrzejszego od papieża, po tych słowach zostałam wyrzucona do dyrektora.
Druga dyskusja dotyczyła aborcji, były to lata, kiedy jeszcze w Polsce dokonywano aborcji na życzenie a jednocześnie wchodziła obecna ustawa która tej aborcji zakazywała. Temat był bardzo na czasie i każdy chętnie zabierał głos w tej sprawie. Nie to, że jestem za aborcją na życzenie ale są pewne sytuacje w których, moim zdaniem, oczywiście, to kobieta powinna móc podjąć decyzję. Z księdzem nie było dyskusji całkowity zakaz i koniec. No a ja, jak zwykle wyszczekana, znowu zaczęłam z nim polemizować: - a co gdy kobieta zostanie zgwałcona, a gdy gwałt był zbiorowy lub gdy nie daj Boże, gwałcicielem był ojciec lub brat? - a co gdy kobieta lub ojciec musi wybierać, życie lub zdrowie matki lub dziecka? - a co gdy dziecko jest zdeformowane, bez rączek, nóżek, lub co gorsza gdy wiadomo, że umrze zaraz po porodzie? Nic, jak grochem o ścianę, nie wolno i koniec! A jak trzeba wybierać, to należy wybrać życie dziecka, nie matki. To ja mu mówię, że przecież ta kobieta może jeszcze urodzić dziecko, dlaczego to ją należy skazać na śmierć? I po tych słowach znowu zostałam zwyzywana od dziwaków, innowierców i wysłana do dyrektora.
Jakoś to wszystko przebolałam, moja wiara została z deka zachwiana, szczególnie wtedy, gdy wybuchł skandal z naszym księdzem i dowiedzieliśmy się, że ma on partnerkę, dwójkę dzieci a na dodatek przepuścił cały majątek parafii w której był proboszczem, pozbierałam się jakoś i wierzyłam nadal w Boga, kościół i oczywiście praktykowałam swoją wiarę wychowując w niej swoich synów. Było tak do czasu rozwodu, wtedy znowu zaczęłam wątpić, bo jak nie zwątpić gdy dowiaduję się, że mąż najpierw mnie zdradzał a potem wyspowiadał się i jest cacy i ja też mam mu wybaczyć. Na zdradzie się jednak nie skończyło i nasze małżeństwo zakończyło się rozwodem.

Po jakimś czasie poznałam swojego obecnego partnera gdy zamieszkaliśmy razem, poszłam do swojego księdza aby zapytać go co dalej, czy będę mogła nadal chodzić do kościoła i przyjmować komunię? I tu przyszło kolejne rozczarowanie a raczej szok. Otóż dowiedziałam się, że sypiając z mężczyznami nawet codziennie z innym, co prawda popełniam grzech ale podczas spowiedzi, gdy wyrażę skruchę i chęć poprawy to dostanę rozgrzeszenie, ale gdy już stworzę nową rodzinę, zamieszkam z nowym partnerem i będziemy żyli długo i szczęśliwie, to wtedy rozgrzeszenia nie uzyskam. Po usłyszeniu tych słów zwątpiłam całkowicie. Nie w Boga w niego nadal wierzę ale instytucja kościoła i rola księży w niej jest dla mnie zupełnie nie zrozumiała.

To nie jest tak, że jestem zła, ja po prostu nie rozumiem, jak w państwie demokratycznym, wielokulturowym i wielowyznaniowym rząd (a raczej niektóre środowiska polityczne) wybrane przez obywateli, przy współudziale kościoła, chcą wszystkim mieszkańcom Polski narzucić swój światopogląd, swoją wiarę i swoje przekonania.
Ciśnie się tu na usta tylko jedno zdanie "nie o taką Polskę walczyliśmy!"
Każdy ma prawo wyboru, dlatego decyzja o aborcji (a co za tym idzie również o badaniach prenatalnych czy in vitro ), wierze i dzieciach powinna należeć do nas. Niech każdy z nas ma prawo do jej podjęcia według własnego sumienia oraz własnych przekonań religijnych. To nasze życie, nasze ciało i nasze wybory i to my poniesiemy za nie konsekwencje i nikomu nic do tego a na siłę to można było narzucać ale w czasach inkwizycji.


Monika

Podobał Ci się tekst? Jeśli tak, to miło mi będzie jeśli go udostępnisz:

Dołącz do konwersacji