Aby walczyć, trzeba najpierw rozpoznać wroga!!!

             


Opowiem Wam dzisiaj historię pewnej dziewczyny. Jak każdy z nas i ona odkąd stała się samodzielną młodą kobietą walczyła. O szczęście, miłość, karierę, pozycję społeczną a wreszcie o rodzinę dzieci i męża...ale zacznijmy od początku...i pomińmy te wszystkie przyziemne kwestie...bo ona przede wszystkim walczyła nie o to co namacalne, ona toczyła zupełnie inną walkę, walkę o swoje zdrowie!



Wszystko zaczęło się gdy miała 19 lat. Zachęcona akcją która była organizowana w jej szkole pod hasłem:

"NIE DAJ SIĘ WYPRZEDZIĆ RAKOWI - BADAJ SWOJE PIERSI - WYGRAJ WALKĘ O ŻYCIE!!!"

...i ona choć nieudolnie, ale stanowczo zaczęła samokontrolę piersi. 
Badała się więc dokładnie raz, dwa, dziesięć razy a w jej oczach z każdą chwilą pojawiało się coraz to większe przerażenie, strach i natłok przeróżnych myśli...

Boże święty jest, guz, czuję go dokładnie...nie to nie może być prawda...rak...mam raka... 

Zapłakana wybiegła z łazienki, znała tylko jeden azyl, miejsce gdzie zawsze otrzymywała pocieszenie i ulgę, ramiona swojej mamy. I tym razem wtuliła się w nie i wyszeptała przez łzy, że ma raka, guza w piersi...mamo co ja mam robić, proszę pomóż mi, powiedz że to nie prawda... Mama przytuliła ją mocno, ucałowała i wyszeptała, że wszystko będzie dobrze, że będziemy się badać a w razie czego leczyć i walczyć i wygramy...jej ramiona drżały a po policzku  spłynęła łza, którą jednak szybko otarła aby córka nie zauważyła, że i ona jest przerażona tym co właśnie usłyszała ale córka widziała, tylko tym razem zacisnęła zęby i to ona zaczęła pocieszać mamę, tak masz rację mamo, będę walczyć nie dam się temu cholerstwu!!!

Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Prywatna wizyta w gabinecie ginekologicznym, badanie USG i słowa pani doktor ale tu nic nie ma...jak to, protestowała dziewczyna...niech pani dotknie, tu o tu no jest, guzek jak nic...nie panikuj dziewczyno na USG nic nie widać, to tyko nierozwinięte gruczoły mleczne, dojrzejesz, urodzisz dziecko, wszystko się unormuje i nie będzie śladu po tym niby guzku...powtarzała pani doktor. Z gabinetu dziewczyna wychodziła z mieszanymi uczuciami. Niby wszystko ok, niby pani doktor uspokoiła, rodzice szczęśliwi ale ona w jakiś dziwny niewyjaśniony sposób nie potrafiła się cieszyć i zapomnieć.

Życie jednak biegło na przód, młodość rządzi się swoimi prawami, nowa szkoła, pierwsza praca, skomplikowana miłość wszystko to sprawiło, że i ona zapomniała o tych złych chwilach.
Nie na długo jednak...
Dziewczyna urodziła dziecko. Miała wtedy 22 lata, chłopczyk był śliczny i chory niestety, z chorobą swojego ukochanego dziecka, młoda mama szybko się oswoiła i walczyła o zdrowie dla syna. Niestety nie mogła go karmić piersią, był nawał pokarmu, ból i ściąganie, cierpienie trwało miesiąc w końcu pokarm zaginą ale pozostał GUZ. Tak duży, że widoczny gołym okiem!!!

Kolejny szok...ale skąd...jak to możliwe...cholera, przecież to były gruczoły...rozpacz...co będzie z moim dzieckiem, czarne myśli i płacz, płacz matki tulącej w ramionach swoje największe szczęście!

I tym razem młoda mama udała się do ginekologa, tylko tym razem do swojego, tego co prowadził ciążę. On zbadał, właściwie to nie musiał badać, bo guz był widoczny gołym okiem, ten mądry lekarz powiedział wtedy bardzo ważne słowa...KOBIETO, GUZ JEST, ALE JA JESTEM GINEKOLOGIEM, USG PIERSI MA WYKONYWAĆ CHIRURG ONKOLOG, TO ON MA ODPOWIEDNIE KWALIFIKACJE I WIEDZĘ ABY POMÓC KOBIECIE W TAKIM PRZYPADKU JAK TWÓJ...

Guz jest, jest duży, potrzebny będzie onkolog... te słowa długo brzmiały w jej uszach wywołując mdłości i coraz to większy strach...ale nie było czasu na przemyślenia, trzeba było walczyć, walczyć dla syna, dla siebie, dla rodziny.

Ustalenie terminu wizyty, wizyta, usg i diagnoza guz najprawdopodobniej tłuszczak 2,5 cm na 2,6 cm ale na wyniki histopatologiczne musimy poczekać około dwóch tygodni.
Co się działo przez te dwa tygodnie, tego Wam nie napiszę, bo nawet ta dziewczyna nie pamięta tego okresu. Wiem tylko, że były łzy i nie przespane noce i łzy, i łzy...

Telefon ze szpitala, są wyniki, ustalamy termin zabiegu...co, jaki zabieg? O co chodzi? Ale jak...proszę przyjechać pan doktor wszystko wyjaśni. 

Proszę pani, to tłuszczak, na szczęście nie jest złośliwy, musimy go jednak usunąć a swoją drogą, dlaczego tak późno pani przychodzi, przecież gdyby to był guz złośliwy, to z tą wielkością, mogło by być już dla pani za późno? 

Ale przecież ja się badałam, ja mówiłam tamtej pani...dziewczyna drżącymi rękoma wyjmuje, tamto badanie sprzed trzech lat i pokazuje doktorowi...przecież ja go sobie sama wyczułam, ale tamta pani doktor stwierdziła, że to gruczoły...bełkota przez łzy, łzy strachu ale i szczęścia...bo tamta pani to ma dbać o wasze kobiece sprawy a guzy to ma onkolog oglądać z nieukrywanym poirytowaniem dodaje lekarz i zabiera się za przygotowanie dziewczyny do zabiegu...

Mija kilka lat, ta sama dziewczyna a raczej już kobieta rodzi drugiego syna, tym razem karmi go piersią, które regularnie kontroluje, wydaje się że wszystko wróciło do normy...nic bardziej mylnego, po dziewięciu latach spokoju pojawia się kolejny guz.

Teraz spokojniej, nauczona doświadczeniem udaje się do kliniki onkologicznej, badania potwierdzają, jest guz, jest i strach i płacz, że znowu to samo, że dlaczego ja...lekarze uspokajają, mówią, że taki jej urok, jak by to nie brzmiało, chwalą, że dba, że się bada...Kolejny zabieg, usunięty guz i tym razem okazuje się on niegroźnym włókniakiem. Ale to nie koniec, po kolejnych paru latach okazuje się, że znów są, tak, tak są, tym razem dwa, w obydwu piersiach,na razie nieoperacyjne, a ta dziewczyna teraz jest znowu młodą mamą, ma córeczkę i karmi piersią.

I wiecie co, i strasznie się boję co będzie jak przestanę karmić :(


Bardzo Was proszę moje kochane, badajcie swoje piersi, nie ważne czy macie 19,30, 50 czy 70 lat. Na walkę o własne życie nigdy nie jest ani za wcześnie ani za późno!!!
Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej o zdrowiu nas kobiet, o tym jak o nie zadbać odwiedźcie koniecznie http://kobieceporady.pl/, znajdziecie tam wiele interesujących artykułów i porad.

"NIE DAJ SIĘ WYPRZEDZIĆ RAKOWI - BADAJ SWOJE PIERSI - WYGRAJ WALKĘ O ŻYCIE!!!"

                                  ( ja na razie wygrywam a co będzie dalej to czas pokaże )

                                                             Monika
                           

Podobał Ci się tekst? Jeśli tak, to miło mi będzie jeśli go udostępnisz:

Dołącz do konwersacji

22 komentarze:

  1. Monika, łzy mam w oczach. Nigdy o tym nie wiedziałam! Dziękuję za tego posta! Trzymaj się, z całych sił! mocno wierzę, ze będzie dobrze! MUSI I BĘDZIE!!
    Pozdrawiam i ściskam!!
    Nati

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz kochana o takich rzeczach na głos się nie mówi. Do napisania tego postu skłoniła mnie historia męża koleżanki blogerki http://czasemtakjestczasemtakjest.blogspot.com/ historia zupełnie inna ale dotycząca również raka :(

      Usuń
  2. Taki strach zostaje gdzieś w człowieku. Powinnyśmy się badać i piersi i cytologia u dobrego lekarza (uratowała moje życie..) Mam nadzieje, że zawsze będziesz wygrywać !!

    OdpowiedzUsuń
  3. Moniko, wierzę, że i tym razem wygrasz, trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak jakoś od pierwszych słów czułam, że historia tej młodziutkiej dziewczyny, to Twoja historia... Trzymaj się dzielnie i bądź dobrej myśli.Dobrze, że trzymasz rękę na pulsie i się badasz!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety, ludzie w pogoni za lepszym jutrem całkowicie zapominają o sobie i swoim zdrowiu. Często udają się do lekarza, gdy objawy choroby nie dają żyć, ale niestety w wielu przypadkach bywa już za późno.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet jeśli to łagodne zmiany, to kosztowały Cię sporo nerwów i bólu. Warto się badać. Jednak odnośnie istniejącej choroby, nie powinniśmy nastawiać się na walkę z nią, ale skupić na chęci bycia zdrowym. To na czym się koncentrujemy ulega wzmocnieniu. Serdecznie pozdrawiam i ślę dobrą energię. Będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Poruszyłaś tak ważny temat... Dziękuję za przypomnienie o tym, że badać się trzeba. Regularnie, nie od przypadku do przypadku, jak często mi się zdarza.
    Przesyłam dużo pozytywnej energii. Wierzę, że znowu wygrasz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiele dziewczyn i kobiet lekceważy swoje zdrowie! Dziękuję!!!

      Usuń
  8. Jestem w grupie ryzyka... Moja mama chorowała na raka kilka lat temu. Jest po operacji...
    Lekarz zlekceważył taki objaw jak wyciek z piersi... No i mama jest bez piersi, ale zyje...
    Trzymaj się...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, że żyje, niestety bardzo często lekarze nie potrafią w porę pokierować kobiety aby jej pomóc! Dziękuję!!!

      Usuń
  9. Ja mam mnóstwo małych guzków na piersi, ale podobno to tylko torbiele. Ale faktycznie na USG zawsze chodzę do szpitala onkologicznego. Przy okazji jednego z badań piersi okazało się, że mam raka skóry. Na szczęście nie był złośliwi i wystarczyło do wyciąć, ale teraz wycinam wszystkie podejrzane pieprzyki.
    Życzę zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie to nie torbiele,zwykłe małe guzki a o skórę też trzeba dbać! Życzę dużo zdrowia 🙂

    OdpowiedzUsuń
  11. U mnie to nie torbiele,zwykłe małe guzki a o skórę też trzeba dbać! Życzę dużo zdrowia 🙂

    OdpowiedzUsuń
  12. Monika... dziękuję, dziękuję, że o tym mówisz, trzeba o tym mówić, zanim będzie za późno. Ja to już wiem, Ty też, ale jest wiele osób, które nawet o takich sprawach nie myślą i jeżeli nasz historia, nasze mówienie uratuje chociaż jedną osobę będziemy wygrane.

    OdpowiedzUsuń

...a gdy komentujesz, czytelniku kochany, gdy pozostawiasz aktywności swej ślady, serce me rośnie, dusza się raduje, dlatego bardzo Ci za to dziękuję !!!