Codzienna rozmowa lekiem na całe zło


Słyszeliście kiedyś takie słowa?

Moje dziecko wszystkich bije...
moje gryzie mnie gdzie popadnie...
moje rozrzuca w nerwach zabawki i jedzenie...
moje histerycznie uderza głową w ścianę...
a moje nie reaguje na żadne prośby...
moje za to, jest zupełnie zamknięte w sobie...
a moje wszystko wymusza płaczem!!!

Ja słyszałam i to nie raz. Najgorsze jest to, że przedział wiekowy dzieci, które się tak zachowują jest ogromny. Robią tak zarówno maluszki jak i nastolatkowie. Pomijając te wszystkie pokręcone skoki rozwojowe, bunty dwulatków i nie daj bosze choroby, sytuacje takie są niezwykle uciążliwe, zarówno dla rodziców, całego otoczenia które jest ich świadkiem ale także a może przede wszystkim dla samych dzieci!

Widząc takie sceny lub o nich słuchając nigdy nie oceniam, bo nie wiem co tak naprawdę jest ich przyczyną. Mnie udało się uniknąć takich zachowań, choć wcale nie było to proste, gdyż dzieci doskonale wiedzą jak skutecznie zmanipulować swoich rodziców. Moje również próbowały ale dzięki paru sztuczkom zrozumiały, że więcej osiągną jeżeli będziemy ze sobą współpracować.

Dzisiaj chciałam podzielić się z wami tym jak to ja, matka pokonałam (czyt. przechytrzyłam) własne dzieci ;)

Po pierwsze...obserwując swoich synów zauważyłam, że jeżeli ja będę ich akceptowała takimi jakimi są, bez wywyższania, bez faworyzowania czy poniżania, oni odwdzięczą się miłością i wiarą w siebie, będą czuli się bezpieczni i pewni siebie.
Agresja, krytyka i złość natomiast uczy ich wrogości, tępienia inności, frustracji, złości i bezsilności.

Po drugie...bez względu na predyspozycje i umiejętności synów, zawsze darzyłam ich uznaniem. Uczyłam, że powinni być dumni z własnych sukcesów, nie ja ale oni, powinni być z siebie dumni. Dzięki temu chłopaki nie zniechęcali się porażkami, obierali sobie co raz to nowsze cele i z chęcią do nich dążyli. Nie robili tego dla mnie ale dla siebie, więc jeżeli coś im nie wychodziło nie musieli martwić się, że mnie lub kogoś innego zawiodą. Próbowali kolejny raz i kolejny aż w końcu osiągali swój wymarzony sukces. Dzięki temu, że nie było u nas wyścigu kto pierwszy ten lepszy, chłopcy polubili samych siebie z wszystkimi swoimi wadami i zaletami.
Należy bowiem pamiętać, że gdy coś na dzieciach wymuszamy, stawiamy mu kolejne, co raz to większe wyzwania, często ponad jego siły, straszymy karą w razie niepowodzenia, to uczymy wtedy lękliwości przed światem, przed wszystkim co nowe, nieznane. Natomiast wyręczając dziecko i litując się nad nim, bo ono takie biedne, nierozgarnięte, niesamodzielne, uczymy go użalania się nad samym sobą.

Po trzecie...faktem niezaprzeczalnym jest to, że dziecko które żyje w otoczeniu mu przyjaznym, uczy się radości życia.
Uczy się czerpać z niego tego co najlepsze, docenia to co ma, nie zazdrości, nie musi walczyć o swoje, nie musi krzyczeć, bić ani gryźć aby zwrócić na siebie uwagę osób mu najbliższych.
Zawsze pamiętam o tym że, jeżeli ja będę zazdrośnicą, będę głośno o tym mówiła przy dzieciach, będę krytykowała, wyśmiewała i poniżała innych, moje dzieci wcześniej czy później zaczną powielać moje zachowania a więc to ja sama nauczę ich zawiści i zazdrości. Dlatego gdy mam ochotę z matki zamienić się w gdaczącą od rzeczy kwokę, zamykam się w łazience, puszczam prysznic i...gadam sobie do lustra aż mi się hormony uspokoją ;)

Po czwarte...czas!!!
Czas poświęcony dzieciom zawsze procentuje.

Ja wiem, że życie układa się różnie a czasem to się wcale nie układa.
Wiem, że nie zawsze jest czas, pieniądze i siły.
Wiem też, że dzieci są różne, sama mam trójkę a każde inne.
Czasami sama padam na twarz, nie mam ani siły ani ochoty po raz setny tłumaczyć tego i samego.
Ale w takich momentach przypominam sobie sytuacje których byłam mimowolnym świadkiem a które zmroziły krew w moich żyłach - KLIK - sytuacje, których nigdy w życiu nie chciała bym przechodzić z moimi dziećmi.

Podnoszę więc swoje cztery litery, robię kolejną, mocną kawę, do twarzy przyklejam słodki matczyny uśmiech i  zaczynam kolejną rozmowę.
Przy zabawie, obiedzie, odrabianiu lekcji, podczas drogi do szkoły czy w trakcie zakupów, każda okazja jest dobra aby porozmawiać z dzieckiem.
W ten sposób łapiemy wspólne chwile po to właśnie aby się porozumieć albo inaczej, po to aby zrozumieć swoje wzajemne potrzeby.

I uwierzcie mi że się da, trzeba tylko chcieć poświęcić swój czas dla swoich dzieci.

I nic co tu piszę nie jest objawem " IDEALNEGO MACIERZYŃSTWA " czy ściemą o co, po ostatnim wpisie, byłam posądzana przez niektóre osoby.
Nigdy nie byłam idealna i nie jestem, popełniam masę błędów i gaf ale jeżeli chodzi o dzieci, to poświęcam im maksimum mojego czas i energii i to dzięki temu właśnie, omijają mnie problemy typu nieuzasadniony krzyk, wrzask, bicie, gryzienie, szarpanie czy przeraźliwy płacz.

Pamiętajcie kochani, że dziecko oprócz waszej miłości, potrzebuje także zasad!
Jak każdy z nas lubi lubi zdobywać kolejne doświadczenia, osiągać założone sobie cele, lubi być doceniane i nagradzane.
Ale nie zapominajcie też o tym, że każde dziecko lubi czuć się potrzebne i właśnie dzięki temu można go, podczas codziennych wspólnych obowiązków, najlepiej w formie wspólnej zabawy, w bardzo łatwy i przyjemny sposób nauczyć zasad i to już od najmłodszych lat jego życia.


                                                                                              Monika

Podobał Ci się tekst? Jeśli tak, to miło mi będzie jeśli go udostępnisz:

Dołącz do konwersacji

    Blogger Comment

0 komentarze:

Prześlij komentarz

...a gdy komentujesz, czytelniku kochany, gdy pozostawiasz aktywności swej ślady, serce me rośnie, dusza się raduje, dlatego bardzo Ci za to dziękuję !!!