Święty spokój !!!

Łatwo jest oceniać. Krytykować. Kpić i wyśmiewać. Zastanówcie się przez chwilkę ile odwagi potrzeba aby podejść, zapytać jak i czy w ogóle można pomóc!? Dużo. Bardzo dużo!!!

Osoby starające się o dziecko nie potrzebują współczucia.

Dla nich najważniejszy jest spokój.

Święty spokój!!!

Niektórzy chcą o swoich przeżyciach rozmawiać i robią to, chętnie dzieląc się swoimi historiami z innymi parami, które są w podobnej sytuacji życiowej.

Inni potrzebują obecności drugiej osoby tylko po to, aby pomilczeć we dwoje.

Jeszcze inni, zamykają się w sobie i to właśnie do tej grupy osób należała zarówno Ania jak i Tomek.

Takim ludziom najtrudniej jest pomóc.

Budują oni bowiem w okół siebie szczelny mur i bronią go zaciekle.

Nie pozwalają nikomu na zbliżenie się do niego, nie mówiąc już o przekroczeniu jego pozamykanych na cztery spusty bram.

Ania uciekła w pracę, była lekarzem, pediatrą. Tak, tak... jej praca to ucieczka i dodatkowe cierpienie. Codziennie miała kontakt z dziećmi a sama ich mieć nie mogła.

Tomka pochłonął ogród.

Poświęcał mu każdą wolną chwilę.

Wszystko wskazywało na to, że oboje zrezygnowali z walki o dziecko.

Odpuścili.

Za to ich bliscy, zresztą ci dalsi też, toczyli zaciekłą walkę.

Walkę, która tylko pogarszała i tak już trudną sytuację naszej pary.

Słów kilka o diagnozie:

Badania wykazały, że przyczyną niepłodności u Ani jest niedrożność jajowodów. Najprawdopodobniej powstała ona na skutek stanów zapalnych dróg rodnych, które z kolei przyczyniły się do powstania zgrubień ścian jajowodów i zrostów, zamykając plemnikom drogę do komórki jajowej.

Ania przeszła wszystkie potrzebne badania.

Niestety z racji tego, że miała skończone 37 lat lekarze odradzili jej laparoskopową plastykę jajowodów.

Dwa zabiegi in vitro również okazały się nieudane.

Z dnia na dzień ich największe marzenie oddalało się coraz bardziej...

Pewnego popołudnia zadzwonił telefon.

Odebrał go Tomek.

W milczeniu wysłuchał głosu w słuchawce.

Coś potwierdził, coś zanotował i wrócił do ogrodu.

Tego dnia Anie wróciła z pracy później niż zwykle.

Nie zastała już Tomka.

Tylko tą kartkę, leżącą na stole.

" Jutro 14.30 Ośrodek Adopcyjny! "

Dopiero po jej przeczytaniu, przypomniała sobie, że właśnie w tym dniu mija czas w którym oboje z Tomkiem, mieli przemyśleć a potem potwierdzić chęć rozpoczęcia procedury, przygotowania do adopcji dziecka.

Do ośrodka dojechali osobno.

Ostatnio wszystko robili osobno.

Myśleli, że cała ta wizyta, to pomyłka, że potrwa pięć minut.

Choć bez przekonania, to jednak chcieli zrezygnować.

Dla świętego spokoju.

* * *

Jednak wszystko potoczyło się inaczej.

Nikt nie miał dla nich czasu.

Zostali poproszeni o cierpliwość.

Zza ściany jednego z pokoi, dochodziły ich tylko, niepokojące odgłosy.

Jakieś dziecko potrzebowało natychmiastowej pomocy.

Ktoś krzyczał, ktoś wzywał pogotowie, inni szukali lekarza z ośrodka, który nagle gdzieś wyszedł, nikt inny nie potrafił pomóc dziecku, które właśnie się dusiło...

Wtedy stało się coś, co zmieniło ich całe przyszłe życie.

Tomek nagle wziął Anię za rękę, która właśnie miała zamiar wstać i biec do sali obok, i wyszeptał...kocham Cię Aniu...idź kochana i pomóż temu biednemu dzieciakowi...

Cierpienie bezbronnego i samotnego dziecka sprawiło, że opadły mury.

A nasi bohaterowie spojrzeli na siebie tak samo, jak wtedy przed ołtarzem.

W ich sercach na nowo pojawiła się nadzieja...

Czy Ani uda się pomóc duszącemu się dziecku?

Czy to zdarzenie będzie miało ciąg dalszy?

A co na to wszystko powiedzą ich bliscy?

Tego wszystkiego dowiecie się już niebawem.


Monika




Podobał Ci się tekst? Jeśli tak, to miło mi będzie jeśli go udostępnisz:

Dołącz do konwersacji

10 komentarze:

  1. Nie rób tak! Ja za 4 dni wyjeżdżam na wakacje, nie możesz mnie tak trzymać w niepewności!

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz bardziej mnie ta historia wciąga - zwłaszcza, że na faktach oparta. Ty to umiesz budować napięcie !

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze się czyta. Ja tez poproszę o ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. I ja niecierpliwie czekam na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wierzę w dobre zakończenie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że zakończenie tej historii będzie pomyślne.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj mam nadzieję, że to dziecko i Oni odnajdą szczęście :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj Moniko!Jednym tchem przeczytalam prawdziwą opowieść o nazwie życie i dziecko wprost nie mogę uwierzyć w dramat chyba można tak napisac rodziny(przyszlych rodziców -życzę udanego finału) serdecznie pozdrawiam nadrabiam zaleglosci na blogach

    Przesyłam zachód słońca

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam nadzieję, że wszystko zakończy się dobrze.

    OdpowiedzUsuń

...a gdy komentujesz, czytelniku kochany, gdy pozostawiasz aktywności swej ślady, serce me rośnie, dusza się raduje, dlatego bardzo Ci za to dziękuję !!!